みんな、こんいちは~❤
Witam z powrotem i z góry mówię, że nie mam co w sumie pisać, bo.. Bo po ptorstu nie mam c: Życzę miłej lekturki, o~
* * *
Nim ranek
nastał następnego dnia, ja już zdążyłem osiedlić się w różnych punktach
administracyjnych ośrodka. Odwiedziłem zarówno dyrektora, jak i zwykłą
pielęgniarkę, a nawet kucharza. Wszystkich wypytywałem i starałem się złożyć te
informacje w całość, aby móc potem krok po kroku ułożyć całą tą historię w
całość.
Przede
wszystkim chciałem poznać tego całego Yutakę. Jaki był, jak wyglądał i czym się
charakteryzował. W tym celu udałem się do podopiecznych i z nimi rozmawiałem i
wszystko, co udało mi się złożyć w całość, nie przedstawiało go, jako
samobójcę.
Tanabe Yutaka,
jeden z młodszych podopiecznych tego ośrodka. Nie wyróżniał się niczym z
wyglądu – tak samo jak pozostali miał czarne, krótkie włosy, ciemne oczy i
jasną cerę. Szczupły, jednak wysportowany i sprawny fizycznie. Jedyne, co sprawiało,
że naprawdę istniał na tle podopiecznych, to były jego dołeczki. Na zdjęciach
wyglądał zawsze na radosnego, najbardziej z całej grupy, a te jego dołeczki
tylko dodawały mu uroku. Nie powiem, całkiem uroczy chłopak, co tym bardziej
nie pasowało do tego, żeby był samobójcą.
Poza tym, jak
twierdzą jego koledzy, był dobrym i miłym chłopakiem. Nigdy nie odmawiał
pomocy, zawsze był na czas i wiedział, kiedy coś złego się dzieje. Dziewczyny
nie miał, a jego rodzina w nieznanych nikomu okolicznościach się go pozbyła. Dobrze,
dobrze, ale to nadal nie tłumaczy mi, dlaczego to zrobił. Nie miał żadnych
problemów, był dobrym uczniem, miał znajomych – był idealny, nieprawdaż?
Po raz kolejny
tego dnia skierowałem się do pokoju dyrektora, naszego Ojca Dyrektora. Przy tym
przeglądałem gazetę sprzed paru dni, w której wciąż opisywano to
samobójstwo-morderstwo Tanabe. Jako pseudo detektyw musiałem wiedzieć wszystko
i nawet takie głupoty, jakie tam wypisywali, były pomocne. Ostatnia prosta
przede mną do gabinetu, idę zaczytany i nawet się nie rozglądam, a tu nagle
obok mnie pojawia się jakiś drobny chłopaczek w różowym sweterku. Nie
zauważyłem go i, oczywiście, szturchnęliśmy się ramionami. Ja, już z przyzwyczajenia,
zatrzymałem się i spojrzałem na niskiego chłopaka, który przemknął jakby nigdy
nic obok mnie.
- S-Sorrki.. –
Szepnąłem za chłopakiem, który od razu przykuł moje spojrzenie. Jak wszyscy
tutaj byli jednakowi i nudni, tak on pojawił się, jakby znikąd, jako jasny
blondyn. Ten jednak najwidoczniej mnie nie usłyszał i poszedł dalej ze
spuszczoną głową, patrząc w podłogę i w kafelki.
Sam go
zignorowałem. Trudno, typ nie umie się zachować i uważa swoje fochy za
najważniejsze. Poszedłem, zatem, dalej i wczytywałem się w ostatni fragment reportażu,
który musiałem przerwać przez niego.
„Niestety, ale
Yutaka miał wiele problemów z zaakceptowaniem tego, w jakim miejscu się znalazł
i prawdopodobnie to było powodem jego brawurowego czynu, który zakończył się w
ten nieprzyjemny i straszny dla nas sposób.
A wiadomo, w
jaki sposób odebrał sobie życie?
Cóż, nie
możemy ujawniać takich szczegółów. Prosimy się wstrzymać i poczekać, aż sprawa
będzie bardziej jasna.”
Już widzę te
piękne podkoloryzowania, żeby wszystko wyglądało na łatwiejsze. Niestety, ale
to kłamstwa, a koleś, który wypowiadał się w tym reportażu jest najzwyklejszym
człowiekiem, który nie ma o niczym takim pojęcia. Już ja wiem więcej, ja,
zwykły nastolatek.
Co mnie
zdziwiło, głucha cisza za mną. Przed chwilą przechodziłem obok pokojów
podopiecznych, którzy rozmawiali sobie, potem ten chłopak, a teraz cisza.
Zaniepokoiłem się i coś kazało mi się obejrzeć do tyłu. Stanąłem w półkroku i odwróciłem
się w stronę korytarza, który już od paru minut próbowałem przemierzyć. Znów
wstąpiło we mnie zaskoczenie, gdy okazało się, że ten blondyn został zatrzymany
przez grupę dzieciaków. Ustałem bardziej przy ścianie, żeby nie rzucać się im w
oczy i postanowiłem zobaczyć, o co chodzi.
Blondyn wciąż
ze spuszczoną głową stał i jedynie słuchał ich dzikich obelg i wyzwisk w jego
stronę. A może nawet nie słuchał? Wyglądał na takiego „postoję tu i poudaję, że
mi zależy”. Pozostali zebrali się wokół niego i toczyli najlepszą bekę, jaka im
tylko do głowy wpadła, poczynając od wyzwisk typu „psychol, nienormalny” i
kończąc na subtelnych, ale widocznie znaczących przepychankach. A ten dalej
stał i nie reagował. Nawet się nie posunął, nie podniósł głowy, po prostu stał
i czekał, aż skończą.
- Ty to
zrobiłeś, nie? – Zaśmiał się jeden ze starszych w tej grupce. A to, ze był również
znacznie wyższy od tego w różowym dawała mu przewagę nad nim. Przycisnął
blondyna do ściany i nachylił się nad nim jak w tych wszystkich anime, kiedy,
zazwyczaj, główna postać bądź przyjaciel bohatera był szantażowany. Jednak ich
oskarżenia jedynie mnie zaciekawiły i sprawiły, że zacząłem się zastanawiać.
Jak to się stało, że jeszcze tego blondyna tutaj nie widziałem?
- Na pewno… -
Prychnął pewny siebie drugi typ i ustał obok tego pierwszego. – Myślisz, ze my
nie wiemy? – Zaśmiał się cicho i dopiero to spowodowało, że jasnowłosy podniósł
na nich wzrok. Niebieskie oczy? Ciekawe…
- Popatrz,
wystraszył się – ryknęli wszyscy równo śmiechem, a chłopak faktycznie
obserwował ich z lekka wystraszony i spłoszony. Ukrywa coś, o czym wiedzą? Czy
to mógł być on? – No, przyznaj się, Mały… - Znów się nad nim nachylił, a
chłopak jedynie uciekł głową na bok, nie chcąc najwidoczniej mieć z nim tak
bliskiego kontaktu. Co, jak co, ale nie mogę tak stać i na to patrzeć.
- Hej,
zostawcie go – powiedziałem głośniej i schowałem gazetę za plecy, przy czym
szybszym krokiem zacząłem się do nich zbliżać. Grupka spojrzała na mnie
zaciekawiona i niewzruszona tym, co powiedziałem. – Puśćcie go, mówię! – Dodał groźniej
i odsunąłem tego najstarszego typa od blondyna.
- Nie wtrącaj
się… - Warknął na mnie niezadowolony. Kątem oka zerknąłem na
różowosweterkowego, jednak ten znów spuścił głowę i zakrył twarz blond grzywką.
– Idź do swojej budy, do dyrka… - Zaśmiał się cicho i bezsensownie, ale
pozostali z tej bandy idiotów mu wtórowali.
Jednak, co
racja, to racja. Byłem takim pieskiem dyrektora i tego nie da się ukryć, co
jednak nie zmieniało faktu, że teraz broniłem słabszego. Prychnąłem tylko na
nich i złapałem blondyna za cieniutki i chudy nadgarstek, po czym pociągnąłem
go w losową stronę korytarza – żeby mieć dobre wyjście, nie mogłem się
rozglądać i zastanawiać, ale musiałem udawać pewnego siebie. Pociągnąłem go i
wyprowadziłem z dala od tych kretynów, a on w pewnym momencie szarpnął ręką i
wyrwał z mojej dłoni swój nadgarstek. Zrobił to tak brutalnie i szybko, iż się
bałem, ze go połamię. Od razu spojrzałem w niebieskie oczy chłopaka, w których
widziałem strach. On również chwilę mi się przyglądał, jakby coś analizował we
mnie, po czym schował oczy za grzywką i pomasował swój nadgarstek.
- Zrobiłem ci
coś? – Zapytałem zmartwiony tym, że tak go masuje i byłem prawie pewny, że
jednak go złamałem. On nie odpowiedział, nie spojrzał na mnie, nawet się nie
ruszył. Dalej stał, patrzył się w podłogę albo na moje buty i masował rękę. –
Mogę zobaczyć? – Podszedłem bliżej i wystawiłem dłoń przed siebie, a on
równocześnie do mojego gestu odsunął się krok w tył. To było dla mnie
zdziwienie. Bał się mnie? – Hej, nie chcę ci zrobić krzywdy… Przepraszam za to –
szepnąłem najciszej i najspokojniej jak mogłem, byleby go nie spłoszyć. Nadal
milczał. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest niemy. – Boli cię? –
Spytałem znów po chwili tej krępującej i dziwnej ciszy. Pokręcił głową na boki
i próbował mnie wyminąć. Jest jakiś postęp, zareagował na to, co mówiłem, co
oznacza, ze mnie słucha. – Czekaj, a czego oni od ciebie chcieli? – Stanąłem mu
na drodze, co spowodowało, że usłyszałem jak wzdycha ciężko, ale z
niezadowolenia. To sprawiło, że postanowiłem zejść mu z drogi, żeby go bardziej
nie denerwować. Odsunąłem się, wciąż na niego patrząc, a on wolnym i spokojnym
krokiem ruszył przed siebie, po czym zniknął mi za rogiem.
I tyle go
widziałem. Nawet nie wiem jak się nazywa, ba, nawet nie wiem, jaki ma głos. Jak
Yutaka nie wyróżniał się niczym, tak ten chłopak był osobną istotą w tym
ośrodku. Blondyn, niebieskie oczy, chudziutki i niski, cichy, a nawet niemy i
spokojny. Całkowite przeciwieństwo Yutaki, a co najdziwniejsze, żyję tutaj już
od paru ładnych lat i w życiu go nie widziałem.
To ostatnie
podsunęło mi pewną myśl – chłopak jest nowy i boi się nas wszystkich! Logiczne wytłumaczenie
każdego z tych dziwnych przypadków, jakie się z nim powiązały. Pozostało tylko
ostatnie pytanie – dlaczego tamci się tak na niego uwzięli? Postanowiłem do
nich wrócić i to wyjaśnić.
Szybszym
krokiem skierowałem się w stronę gabinetu dyrektora. Jak się spodziewałem, po
drodze znów spotkałem tych chłopaków, jednak nie patrzyli na mnie z sympatią
jak kiedyś. To, że zabrałem im chłopca do bicia musiało ich zbulwersować. I tak
było.
Od razu
wyjaśniłem wszystko, żeby znów ich przekonać do siebie, po czym przeszedłem bez
owijania w bawełnę, o co mi chodzi.
- A dlaczego
się na niego uwzięliście? – Wziąłem do ręki chipsa, którym zostałem
poczęstowany przez chłopaków podczas rozmowy. Niewiele trzeba, żeby takich jak
oni znów do siebie przekonać. Pozwalają sobą manipulować i to w nich lubię.
- Bo jest
nienormalny – powiedzieli niemalże jednocześnie. Kolejna rzecz, która mnie
zaczęła zastanawiać i wzrokiem prosiłem ich o rozwinięcie tej jakże
interesującej i zastanawiającej myśli. – Przecież on nigdy się nie odzywa i
siedzi sam… Wszyscy widzą, że z nim coś jest nie tak – prychnął jeden.
- A jak już
się pokazuje publicznie to z tym swoim zeszytem i chichocze do niego jak
narąbany… - Dodał drugi, kiedy ja siedziałem i uważnie ich słuchałem.
- A co on ma w
tym zeszycie? – Zapytał ten najwyższy, przez co rozpoczęła się długa dyskusja
między nimi na ten temat.
Jedni mówili,
że rysunki, drudzy, że wiersze, a jeszcze inni, że spisywał jakieś nazwiska
przyszłych ofiar. W to ostatnie oczywiście nie uwierzyłem. W końcu nie żyjemy w
świecie z Notatnikiem Śmierci.
- A ile ma
lat? – Przerwałem im rozmowę, która, jak się spodziewałem, powoli schodziła na
temat anime. Spojrzeli po sobie i znów zaczęli debatować, a kiedy już pojawiły
się odpowiedzi, niczego się nie dowiedziałem i każdy miał inne zdanie na ten
temat.
Podziękowałem
chłopakom za rozmowę i chipsy i w końcu skierowałem się w stronę gabinetu
dyrektora, żeby mu opowiedzieć o moich postępach, a to i tak wiele go nie
obchodziło.
Opowiedziałem Starszakowi
i Yutace, on udawał, ze słuchał i tak wyglądała nasza rozmowa, kiedy
przypomniało mi się coś, o czym chciałbym z nim porozmawiać.
- Panie
Dyrektorze, a doszli ostatnio nowi do ośrodka? – Spojrzałem sugestywnie na
spis, który stał na półce w kącie pomieszczenia. Mężczyzna spojrzał na mnie zza
okularów.
- Nie pamiętam.
Zobacz sobie – teraz sam palcem wskazał mi potężną książkę w niebieskiej
oprawie. Podziękowałem i zabrałem spis ze sobą do biblioteki, by móc go tak w
spokoju studiować.
Byłem
zmuszony, w sumie z prawie własnej woli, aby siedzieć w bibliotece prawie dwie
godziny i przeglądać owe kartki z jakimiś bezsensownymi i nudnymi informacjami,
do chwili, aż go znalazłem. Wczytałem się dokładniej w opis chłopaka, bowiem
zdjęcie gdzieś magicznie wywiało. Coraz bardziej byłem pewny, że ten opis
pasuje do niego, a wszystko, co było z nim związane, w jakiś dziwny sposób było…
Przerażające.