2013/05/05

死の快楽 III

 みんな、こんいちは~❤
Witam z powrotem i z góry mówię, że nie mam co w sumie pisać, bo.. Bo po ptorstu nie mam c: Życzę miłej lekturki, o~

* * *

Nim ranek nastał następnego dnia, ja już zdążyłem osiedlić się w różnych punktach administracyjnych ośrodka. Odwiedziłem zarówno dyrektora, jak i zwykłą pielęgniarkę, a nawet kucharza. Wszystkich wypytywałem i starałem się złożyć te informacje w całość, aby móc potem krok po kroku ułożyć całą tą historię w całość.
Przede wszystkim chciałem poznać tego całego Yutakę. Jaki był, jak wyglądał i czym się charakteryzował. W tym celu udałem się do podopiecznych i z nimi rozmawiałem i wszystko, co udało mi się złożyć w całość, nie przedstawiało go, jako samobójcę.
Tanabe Yutaka, jeden z młodszych podopiecznych tego ośrodka. Nie wyróżniał się niczym z wyglądu – tak samo jak pozostali miał czarne, krótkie włosy, ciemne oczy i jasną cerę. Szczupły, jednak wysportowany i sprawny fizycznie. Jedyne, co sprawiało, że naprawdę istniał na tle podopiecznych, to były jego dołeczki. Na zdjęciach wyglądał zawsze na radosnego, najbardziej z całej grupy, a te jego dołeczki tylko dodawały mu uroku. Nie powiem, całkiem uroczy chłopak, co tym bardziej nie pasowało do tego, żeby był samobójcą.
Poza tym, jak twierdzą jego koledzy, był dobrym i miłym chłopakiem. Nigdy nie odmawiał pomocy, zawsze był na czas i wiedział, kiedy coś złego się dzieje. Dziewczyny nie miał, a jego rodzina w nieznanych nikomu okolicznościach się go pozbyła. Dobrze, dobrze, ale to nadal nie tłumaczy mi, dlaczego to zrobił. Nie miał żadnych problemów, był dobrym uczniem, miał znajomych – był idealny, nieprawdaż?
Po raz kolejny tego dnia skierowałem się do pokoju dyrektora, naszego Ojca Dyrektora. Przy tym przeglądałem gazetę sprzed paru dni, w której wciąż opisywano to samobójstwo-morderstwo Tanabe. Jako pseudo detektyw musiałem wiedzieć wszystko i nawet takie głupoty, jakie tam wypisywali, były pomocne. Ostatnia prosta przede mną do gabinetu, idę zaczytany i nawet się nie rozglądam, a tu nagle obok mnie pojawia się jakiś drobny chłopaczek w różowym sweterku. Nie zauważyłem go i, oczywiście, szturchnęliśmy się ramionami. Ja, już z przyzwyczajenia, zatrzymałem się i spojrzałem na niskiego chłopaka, który przemknął jakby nigdy nic obok mnie.
- S-Sorrki.. – Szepnąłem za chłopakiem, który od razu przykuł moje spojrzenie. Jak wszyscy tutaj byli jednakowi i nudni, tak on pojawił się, jakby znikąd, jako jasny blondyn. Ten jednak najwidoczniej mnie nie usłyszał i poszedł dalej ze spuszczoną głową, patrząc w podłogę i w kafelki.
Sam go zignorowałem. Trudno, typ nie umie się zachować i uważa swoje fochy za najważniejsze. Poszedłem, zatem, dalej i wczytywałem się w ostatni fragment reportażu, który musiałem przerwać przez niego.
„Niestety, ale Yutaka miał wiele problemów z zaakceptowaniem tego, w jakim miejscu się znalazł i prawdopodobnie to było powodem jego brawurowego czynu, który zakończył się w ten nieprzyjemny i straszny dla nas sposób.
A wiadomo, w jaki sposób odebrał sobie życie?
Cóż, nie możemy ujawniać takich szczegółów. Prosimy się wstrzymać i poczekać, aż sprawa będzie bardziej jasna.”
Już widzę te piękne podkoloryzowania, żeby wszystko wyglądało na łatwiejsze. Niestety, ale to kłamstwa, a koleś, który wypowiadał się w tym reportażu jest najzwyklejszym człowiekiem, który nie ma o niczym takim pojęcia. Już ja wiem więcej, ja, zwykły nastolatek.
Co mnie zdziwiło, głucha cisza za mną. Przed chwilą przechodziłem obok pokojów podopiecznych, którzy rozmawiali sobie, potem ten chłopak, a teraz cisza. Zaniepokoiłem się i coś kazało mi się obejrzeć do tyłu. Stanąłem w półkroku i odwróciłem się w stronę korytarza, który już od paru minut próbowałem przemierzyć. Znów wstąpiło we mnie zaskoczenie, gdy okazało się, że ten blondyn został zatrzymany przez grupę dzieciaków. Ustałem bardziej przy ścianie, żeby nie rzucać się im w oczy i postanowiłem zobaczyć, o co chodzi.
Blondyn wciąż ze spuszczoną głową stał i jedynie słuchał ich dzikich obelg i wyzwisk w jego stronę. A może nawet nie słuchał? Wyglądał na takiego „postoję tu i poudaję, że mi zależy”. Pozostali zebrali się wokół niego i toczyli najlepszą bekę, jaka im tylko do głowy wpadła, poczynając od wyzwisk typu „psychol, nienormalny” i kończąc na subtelnych, ale widocznie znaczących przepychankach. A ten dalej stał i nie reagował. Nawet się nie posunął, nie podniósł głowy, po prostu stał i czekał, aż skończą.
- Ty to zrobiłeś, nie? – Zaśmiał się jeden ze starszych w tej grupce. A to, ze był również znacznie wyższy od tego w różowym dawała mu przewagę nad nim. Przycisnął blondyna do ściany i nachylił się nad nim jak w tych wszystkich anime, kiedy, zazwyczaj, główna postać bądź przyjaciel bohatera był szantażowany. Jednak ich oskarżenia jedynie mnie zaciekawiły i sprawiły, że zacząłem się zastanawiać. Jak to się stało, że jeszcze tego blondyna tutaj nie widziałem?
- Na pewno… - Prychnął pewny siebie drugi typ i ustał obok tego pierwszego. – Myślisz, ze my nie wiemy? – Zaśmiał się cicho i dopiero to spowodowało, że jasnowłosy podniósł na nich wzrok. Niebieskie oczy? Ciekawe…
- Popatrz, wystraszył się – ryknęli wszyscy równo śmiechem, a chłopak faktycznie obserwował ich z lekka wystraszony i spłoszony. Ukrywa coś, o czym wiedzą? Czy to mógł być on? – No, przyznaj się, Mały… - Znów się nad nim nachylił, a chłopak jedynie uciekł głową na bok, nie chcąc najwidoczniej mieć z nim tak bliskiego kontaktu. Co, jak co, ale nie mogę tak stać i na to patrzeć.
- Hej, zostawcie go – powiedziałem głośniej i schowałem gazetę za plecy, przy czym szybszym krokiem zacząłem się do nich zbliżać. Grupka spojrzała na mnie zaciekawiona i niewzruszona tym, co powiedziałem. – Puśćcie go, mówię! – Dodał groźniej i odsunąłem tego najstarszego typa od blondyna.
- Nie wtrącaj się… - Warknął na mnie niezadowolony. Kątem oka zerknąłem na różowosweterkowego, jednak ten znów spuścił głowę i zakrył twarz blond grzywką. – Idź do swojej budy, do dyrka… - Zaśmiał się cicho i bezsensownie, ale pozostali z tej bandy idiotów mu wtórowali.
Jednak, co racja, to racja. Byłem takim pieskiem dyrektora i tego nie da się ukryć, co jednak nie zmieniało faktu, że teraz broniłem słabszego. Prychnąłem tylko na nich i złapałem blondyna za cieniutki i chudy nadgarstek, po czym pociągnąłem go w losową stronę korytarza – żeby mieć dobre wyjście, nie mogłem się rozglądać i zastanawiać, ale musiałem udawać pewnego siebie. Pociągnąłem go i wyprowadziłem z dala od tych kretynów, a on w pewnym momencie szarpnął ręką i wyrwał z mojej dłoni swój nadgarstek. Zrobił to tak brutalnie i szybko, iż się bałem, ze go połamię. Od razu spojrzałem w niebieskie oczy chłopaka, w których widziałem strach. On również chwilę mi się przyglądał, jakby coś analizował we mnie, po czym schował oczy za grzywką i pomasował swój nadgarstek.
- Zrobiłem ci coś? – Zapytałem zmartwiony tym, że tak go masuje i byłem prawie pewny, że jednak go złamałem. On nie odpowiedział, nie spojrzał na mnie, nawet się nie ruszył. Dalej stał, patrzył się w podłogę albo na moje buty i masował rękę. – Mogę zobaczyć? – Podszedłem bliżej i wystawiłem dłoń przed siebie, a on równocześnie do mojego gestu odsunął się krok w tył. To było dla mnie zdziwienie. Bał się mnie? – Hej, nie chcę ci zrobić krzywdy… Przepraszam za to – szepnąłem najciszej i najspokojniej jak mogłem, byleby go nie spłoszyć. Nadal milczał. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest niemy. – Boli cię? – Spytałem znów po chwili tej krępującej i dziwnej ciszy. Pokręcił głową na boki i próbował mnie wyminąć. Jest jakiś postęp, zareagował na to, co mówiłem, co oznacza, ze mnie słucha. – Czekaj, a czego oni od ciebie chcieli? – Stanąłem mu na drodze, co spowodowało, że usłyszałem jak wzdycha ciężko, ale z niezadowolenia. To sprawiło, że postanowiłem zejść mu z drogi, żeby go bardziej nie denerwować. Odsunąłem się, wciąż na niego patrząc, a on wolnym i spokojnym krokiem ruszył przed siebie, po czym zniknął mi za rogiem.
I tyle go widziałem. Nawet nie wiem jak się nazywa, ba, nawet nie wiem, jaki ma głos. Jak Yutaka nie wyróżniał się niczym, tak ten chłopak był osobną istotą w tym ośrodku. Blondyn, niebieskie oczy, chudziutki i niski, cichy, a nawet niemy i spokojny. Całkowite przeciwieństwo Yutaki, a co najdziwniejsze, żyję tutaj już od paru ładnych lat i w życiu go nie widziałem.
To ostatnie podsunęło mi pewną myśl – chłopak jest nowy i boi się nas wszystkich! Logiczne wytłumaczenie każdego z tych dziwnych przypadków, jakie się z nim powiązały. Pozostało tylko ostatnie pytanie – dlaczego tamci się tak na niego uwzięli? Postanowiłem do nich wrócić i to wyjaśnić.
Szybszym krokiem skierowałem się w stronę gabinetu dyrektora. Jak się spodziewałem, po drodze znów spotkałem tych chłopaków, jednak nie patrzyli na mnie z sympatią jak kiedyś. To, że zabrałem im chłopca do bicia musiało ich zbulwersować. I tak było.
Od razu wyjaśniłem wszystko, żeby znów ich przekonać do siebie, po czym przeszedłem bez owijania w bawełnę, o co mi chodzi.
- A dlaczego się na niego uwzięliście? – Wziąłem do ręki chipsa, którym zostałem poczęstowany przez chłopaków podczas rozmowy. Niewiele trzeba, żeby takich jak oni znów do siebie przekonać. Pozwalają sobą manipulować i to w nich lubię.
- Bo jest nienormalny – powiedzieli niemalże jednocześnie. Kolejna rzecz, która mnie zaczęła zastanawiać i wzrokiem prosiłem ich o rozwinięcie tej jakże interesującej i zastanawiającej myśli. – Przecież on nigdy się nie odzywa i siedzi sam… Wszyscy widzą, że z nim coś jest nie tak – prychnął jeden.
- A jak już się pokazuje publicznie to z tym swoim zeszytem i chichocze do niego jak narąbany… - Dodał drugi, kiedy ja siedziałem i uważnie ich słuchałem.
- A co on ma w tym zeszycie? – Zapytał ten najwyższy, przez co rozpoczęła się długa dyskusja między nimi na ten temat.
Jedni mówili, że rysunki, drudzy, że wiersze, a jeszcze inni, że spisywał jakieś nazwiska przyszłych ofiar. W to ostatnie oczywiście nie uwierzyłem. W końcu nie żyjemy w świecie z Notatnikiem Śmierci.
- A ile ma lat? – Przerwałem im rozmowę, która, jak się spodziewałem, powoli schodziła na temat anime. Spojrzeli po sobie i znów zaczęli debatować, a kiedy już pojawiły się odpowiedzi, niczego się nie dowiedziałem i każdy miał inne zdanie na ten temat.
Podziękowałem chłopakom za rozmowę i chipsy i w końcu skierowałem się w stronę gabinetu dyrektora, żeby mu opowiedzieć o moich postępach, a to i tak wiele go nie obchodziło.
Opowiedziałem Starszakowi i Yutace, on udawał, ze słuchał i tak wyglądała nasza rozmowa, kiedy przypomniało mi się coś, o czym chciałbym z nim porozmawiać.
- Panie Dyrektorze, a doszli ostatnio nowi do ośrodka? – Spojrzałem sugestywnie na spis, który stał na półce w kącie pomieszczenia. Mężczyzna spojrzał na mnie zza okularów.
- Nie pamiętam. Zobacz sobie – teraz sam palcem wskazał mi potężną książkę w niebieskiej oprawie. Podziękowałem i zabrałem spis ze sobą do biblioteki, by móc go tak w spokoju studiować.
Byłem zmuszony, w sumie z prawie własnej woli, aby siedzieć w bibliotece prawie dwie godziny i przeglądać owe kartki z jakimiś bezsensownymi i nudnymi informacjami, do chwili, aż go znalazłem. Wczytałem się dokładniej w opis chłopaka, bowiem zdjęcie gdzieś magicznie wywiało. Coraz bardziej byłem pewny, że ten opis pasuje do niego, a wszystko, co było z nim związane, w jakiś dziwny sposób było… Przerażające.